Pierwsze jodowanie miałam około pół roku po operacji usunięcia tarczycy (2009r.). Informacji na ten temat na próżno szukałam w internecie, byłam przerażona - jakaś izolatka, promieniowanie... grrr... Pamiętam, że trafiałam na takie bzdury wypisane w sieci, że aż śmiać się chce: po jodowaniu trzeba wszystko wyrzucić, bo jest napromieniowane, piżamę od razu spalić itp. Na szczęście wykazałam się zdrowym rozsądkiem i nie wzięłam tego na serio. Po tym doświadczeniu obiecałam sobie, że kiedyś opisze moje przeżycia, by choć jedną osobę uświadomić, że nie jest to wcale takie straszne.
Pamięć mnie już trochę zawodzi, bo jak widać trochę czasu minęło ;-)
Miesiąc przed jodem odstawiłam tabletki Euthyrox, no i trochę przytyłam (ile w każdym jodzie w info na dole ;-)).
Stawiłam się do szpitala koło 8:00, po wywiadzie i badaniach ogólnych przyjęto mnie na oddział "oczekujących". Przez 2-3 dni robili różne badanie, dali próbną dawkę jodu, po czym kolejnego dnia zrobili scyntygrafie ciała (kapsuła, podobnie jak tomografia). Ponieważ była to moja pierwsza wizyta na tym oddziale zamkniętym, byłam przerażona, że do ludzi nie wyjdę. Nie było tak źle. Przez te pierwsze dni mogłam normalnie wychodzić poza oddział, prowadzić normalny tryb szpitalny. Po tym czasie przyszła pora wejścia na izolatkę i przyjęcia tabletki z jodem.
Nadszedł weekend, piękna kwietniowa pogoda i ja wchodząca na izolatkę...
Na izolatkę dostałam "firmówkę" (piżamę szpitalną), wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, kwaśne śmiejżelki, duży wybór wód smakowych i się zaczęło. W sumie siedziałam tam cały weekend z dwójką pań i żałowałam tylko jednego... dlaczego nie wzięłam stoperów do uszu ;-) Człek na takim jodzie ma jeden cel: pozbyć się go z organizmu, więc musi dużo pić i sporo jeść. Było sympatycznie, jako studentka kosmetologi ćwiczyłam sobie na tych paniach m.im. masaż twarzy i dekoltu. W sumie ja wykorzystałam pożytecznie czas, nie powiem, że panie nie były zadowolone z profitów na izolatce. To trochę jak Big Brother, bo miałyśmy nawet kamerę na pokoju.
Po weekendzie należało się dokładnie umyć i ubrać w czyste (nie z izolatki rzeczy), przyszedł taki duży pan i sprawdzał nasze napromieniowanie taki laserem (coś na styl jak przeszukuje się w filmach czy broni nie mają). Po tym orzeka "do domu" i człowiek przeszczęśliwy.
W domu nie było zbyt wesoło przez pierwsze dwa tygodnie, nie mogłam się zbliżać do nikogo przez kilka dni, hormony dawały czadu - w ciąży tak nie miałam! Dosyć tego ciągle byłam zmęczona, ledwo coś zrobiłam i szłam spać. No ale minęło i wszystko wróciło do normy.
DRUGI JOD po roku od poprzedniego: Przygotowana dużo lepiej niż wcześniej, jak weteranka zaopatrzyłam się w niezbędny sprzęt. Potraktowałam to jako darmowy wyjazd do spa ;-) Na oddziale oczekującym malowałam sobie paznokcie, czytałam fajną (choć ciężką książkę) "Oczyszczenie" S. Oksanen i oderwałam się od rzeczywistości. Pełen relaks, no czasem jak kazali to poszłam zrobić badania. Trafiłam bardzo fajną dziewczynę, która miała też wejść na izolatkę, więc pomyślałam, że będzie dużo lepiej niż ostatnio. Jak się okazało na końcu mojego pobytu na oddziale oczekujących, iż być może nie wejdę na izolatkę byłam w szoku. W sumie myślałam, że jak już tam idę to muszę wejść na izolatkę. No i nie weszłam, bo miałam dobre wyniki po próbnej dawce ;-) To nie koniec dobrych wieści: następny jod za trzy lata. W sumie nie spodziewałam się takiego odstępu czasu, bo myślałam, że tak będzie raz do roku i że ciężko będzie mieć dziecko. Jako prawidłowa motywacja do działania (pół roku przed i po jodzie nie można zajść w ciąże) razem z mężem postanowiliśmy "wbić" się z dzieckiem w tym okresie. No i na całe szczęście się udało. Dziś jestem mega szczęśliwa z moich tarczycowych przeżyć, bo w sumie mam teraz cudną córcię, a zapewne tak bez tej motywacji ciężko byłoby się zdecydować na dziecko.
TRZECI JOD po trzech latach od drugiego: Po ciąży poszłam do endokrynologa na kontrole, ustalił mi na tej wizycie termin jodu i zaproponował jako posiadaczce dziecka wizyty dojezdne, tzn. zamiast leżeć na oddziale oczekującym będę codziennie dojeżdżać do Poznania, zrobią badania i wrócę do domu. Ostatniego dnia mam jednak zaszykować torbę, jeżeli bedę miała wejść na izolatkę to będę przygotowana. Nie weszłam. Super rozwiązanie. Drugiego dnia dostałam próbny jod i jako troskliwa matka wróciłam do domu po około 3-4 godzinach, by trochę ze mnie "uleciał". Wykorzystaliśmy z mężem okazje by odwiedzić słynny poznański Mykonos i było warto. Pysznie, przytulnie i zdrowo. Nie jadłam jeszcze tak dobrej kuchni w żadnej knajpie. Kolejny jod mam za pięć lat.
Po każdym jodzie po około 2 tygodnia zapraszają na scyntygrafię ciała.
Odnośnie wagi, po miesięcznym zaprzestaniu leków. Ponieważ przerażały mnie opinie ludzi chętnie podzielę się moją opinią. Owszem, po odstawieniu tabletek ciężko nie przytyć, jednak musimy sobie uświadomić, iż choć odrobinę możemy mieć nad tym kontrole. Jako osoba "wiecznie gruba", czyli ciągle uważająca na swoją wage takie wyzwania działają na mnie motywująco. Więc przy pierwszym jodzie przytyłam 2 kg (51-53), przy drugim trochę więcej, ale dlatego, że byłam łakoma koło 5 kg (52-57), w tym roku nic. Po ciąży nie mogłam schudnąć z 51 kg (moja waga przed ciążą 48 - to jest moje optimum) i tyle ważyłam po miesiącu odrzucenia tabletek. Zadziałało to motywująca, bo jak tylko zaczęłam brać tabletki okazało się, że momentalnie zaczęłam chudnąć. Teraz po problemach jelitowych schudłam jeszcze bardziej, ale mam nadzieje, że już niedługo będę mogła jeść normalnie i troszkę przytyje ;-)
Dziękuję za Twój artykuł. Pocieszyłaś mnie, jestem przed operacją i czytałam wszystkie te fora i byłam coraz bardziej przerażona.
OdpowiedzUsuńWitam! Przez przypadek trafiłam na Twój artykuł i bardzo się uspokoiłam. Jestem miesiąc po operacji tarczycy- niestety u mnie były małe komplikacje bo na stół operacyjny trafiłam dwa razy. Teraz dostałam skierowanie do Gliwic na oddział. W pierwszej chwili byłam przerażona ponieważ z mężem chcielibyśmy pozostawić po sobie jakiegoś potomka a czytając o jodowaniu na innych forach byłam coraz bardziej przerażona..myślałam, że to będzie niemożliwe.. a jednak jakaś nadzieja jest.:)
OdpowiedzUsuńChciałam dodać, że ja w chwili obecnej mam już dwie córeczki ;-) Nie załamywać się, ja już for nie czytam, bo jestem obyta z tematem. Pamiętam jak szukałam dawno temu info, masakra... Co Ci ludzie pisali. Jak masz jakieś pytania, to śmiało pisać :-)
UsuńWitam ja równiez byłam w Poznaniu na izolatce było cięzko ponieważ w domu czekał na mnie 3 mczny synek ( raka wykryto u mnie w ciazy) ale przetrwałam....za miesiąc znowu mam sie zgłosic do szpitala i po ciuchu liczę, że nie wejde na izolatkę....
UsuńTeż to miałam, żadna przyjemność. Ale dla zdrowia własnego robi się wiele.
OdpowiedzUsuńWitam;) ja tez mialam w sumie izolatki 2 razy i dawke kontrolna 1 raz za miesiac po 2 latach znowu odstawienie euthyroxu.Tez tak tylam po pare kg w sumie od czasu operacji ok 5 kg mam nadzieje ze w tym roku nie bedzie wiecej tycia;) ale bardziej niz tycia boje sie ze bedzie trzeba sie jednak polozyc do izolatki po raz 3 bo to oznacza ze cos sie dzieje nie tak.Trzymajcie sie cieplutko;)
OdpowiedzUsuń