niedziela, 22 września 2013

Koszmar rodziców - usypianie dziecka

Jako młoda mama wiele wieczorów po ciężkim dniu ogarniania tematu posiadania maleństwa i umiejętnym godzeniu wcześniejszych obowiązków, spędzałam na usypianiu mojej córki na rękach. Trwało to czasem kilka godzin.
Kręgosłup po porodzie bolał niemiłosiernie, z grona moich znajomych tylko ja tak na niego narzekałam. Być może jest to spowodowane moją niską wagą (49 przed, 60 w ciąży, 54 kg zaraz po porodzie), silną anemią oraz skoliozą. Miałam bolesne skurcze krzyżowe. Do tego całą ciąże nikt z rodziny nie kazał mi nawet siatki ważącej choćby 200g nosić, więc absolutnie się odzwyczaiłam od ciężaru. No i przychodzi czas okresu połogu, a ja muszę nosić kruszynkę ważącą ponad 3 kilo i meczę się i ja i mój kręgosłup.

Załamana tym faktem noszenia bachorka (określenie absolutnie pieszczotliwe) przed każdą drzemką, nie miałam sił nic robić tak mnie kręgosłup rwał. Ta moja cwaniara była spokojna tylko jak ją kołysałam i to jeszcze  koniecznie na stojąco lub jak z nią chodziłam. Zaczęłam szukać rozwiązań, wybrałam jedno dość radykalne, ale trzymam się też teorii, iż nieszczęśliwa mama to nieszczęśliwe dziecko. Stosując tą metodę dziecko w kilka dni nauczyło się zasypiać w swoim łóżeczku.
Moja metoda gdzieś zaczytana.
Położyć dziecko do łóżeczka i chwilkę posiedzieć przy łóżeczku trzymając rękę na brzuszku.
Wyjść z pokoju na 3 minuty i jeżeli dziecko dalej płacze po tym czasie wrócić.
Dać dziecku znać, że jest się w pokoju (np. głaszcząc lub dotykając), wyjść na 5 minuty i jeżeli dziecko dalej płacze po tym czasie wrócić.
Dać dziecku znać, że jest się w pokoju (np. głaszcząc lub dotykając), wyjść na 7 minut i jeżeli dziecko dalej płacze po tym czasie wrócić.
I tak dalej zwiększać nieznacznie czas powrotu. Warunek jest w sumie jeden: nie można dziecka wyciągać z łóżeczka, brać na ręce itp.
Moja mała w kilka dni zasypiała bez problemu, zarówno stosowałam ją na noc, jak i w dzień. Z tym, że zaczęłam obserwować, o której mój gnid (też pieszczotliwie) zasypia w dzień. Zawsze oscylowało to koło 11:30 a 12:30. Toteż ustaliłam rytm dnia i konsekwentnie się go trzymałam. Me drogie dziecko chodziło spać o 12:00 i 21:00.
O moim porodzie i pierwszych chwilach po nim w późniejszym terminie.

1 komentarz:

  1. Bardzo podoba mi sie Twoj post o usypianiu dzieka. Jestem przed porodem, napisz moze o rozsadnej wyprawce do szpitala i na poczatek bo w necie roi sie od opisow zbyt obszernychwyprawek wyprawek...

    OdpowiedzUsuń